Ostrzegam: będę używał wulgaryzmów.
Bo żeby wysyłać do sportowca prywatne wiadomości z wyzwiskami, trzeba być naprawdę zdrowo pojebanym. Wcale się nie dziwię, że Weronice Nowakowskiej pękła żyłka. Bardziej się dziwię tym wszystkim, którzy na nią za to wsiedli. Tak, to prawda, że przekroczyła pewną granicę, której reprezentantowi przekraczać nie wypada. Ale bycie sportowcem nie oznacza, że się człowiek z automatu zrzeka prawa do własnych emocji, a przyznaje je tym, którzy sobie z emocjami nie radzą.
Bardzo polecam tę rozmowę, bo pokazuje ona w pełnej krasie patologię, jaka panuje w polskim sporcie: wieczne niedoinwestowanie, fastrygowanie braków czym popadnie, technologiczną i szkoleniową zapaść. Ale przeciętny Janusz widzi wielkie stadiony, Orliki oraz aquaparki i żyje w głębokim przekonaniu, że zainwestował w kariery sportowców już tyle pieniędzy, że właściwie do każdego zawodnika powinien mieć prywatną czerwoną linię, żeby móc o dowolnej porze dnia i nocy zadzwonić i wyartykułować pretensję, że mu reprezentant nieudanym występem zepsuł humor oraz plany, bo on już się raczył z kolegami przy piwie umówić na wspólne śpiewanie hymnu.
Kilka lat temu z moim serdecznym przyjacielem podjęliśmy się zadania znalezienia sponsora dla Polskiego Związku Biathlonu i reprezentacji. To był sezon po tym, jak Krystyna Guzik zdobyła wicemistrzostwo świata, a pozostałe dziewczyny zaczęły regularnie punktować w Pucharze Świata. W życiu nie realizowałem bardziej beznadziejnego zadania. W życiu tak bardzo nie poległem jak w chwili, kiedy jeden pan powiedział, że jak już zaczną te puchary i mistrzostwa zdobywać regularnie, to on się zastanowi. Inny zapytał całkiem serio, czy bieganie z karabinem jest legalne, a wiadomość, że jest to sport olimpijski, osobiście przy mnie weryfikował w Wikipedii. Daliśmy sobie spokój z całą zabawą w marketing sportowy, bo w naszych warunkach kojarzył się on wyłącznie z umieszczeniem reklamy na stadionowej bandzie. Ale oczekiwania były niezmienne: najpierw zwycięstwa. Najlepiej dużo. I dużo fotografii zawodników z prezesami, którzy się zastanowią.
Polecam lekturę rozmowy z Weroniką, bo wszystko, o czym mówi, widziałem na własne oczy. Za to, że jeszcze w ogóle się im chce w to angażować tyle sił i środków, szczerze ich wszystkich podziwiam.
Foto: Sport.pl