Niezbyt dobrze umiem w Instagram. Czasem wrzucę tam jakąś fotę z mojej rowerowej męki, czasem coś, co mnie zachwyci i uda mi się (lub częściej nie uda) uchwycić to telefonem. Ale lubię tam czasem zajrzeć z tej prostej przyczyny, że swoje prace publikuje w jednym miejscu wielu utalentowanych fotografów (a nierzadko równie utalentowanych noobów), którzy czasem pokazują takie rzeczy, że buty spadają. Zwłaszcza, gdy się przytrafia taka okoliczność, jak wczorajszy wyścig Strade Bianche, który dla kolarzy okazał się prawdziwym piekłem, a dla fotografów przedsionkiem raju. Wybrałem więc kilka perełek.
1. Wout Van Aert, upadający przed ostatnim zakrętem. Tu krótkie info dla niezorientowanych: ten 23-latek jest kolarzem i to znakomitym, co potwierdził, zdobywając trzykrotnie koszulkę mistrza świata. Tyle, że w innej specjalności: w kolarstwie przełajowym. Na szosie tak naprawdę dopiero zaczyna. I chociaż wczorajsze warunki na drogach Toskanii faktycznie bardziej przypominały trasę crossową, to jednak do przejechania były aż 184 kilometry, co w przełajach się zwyczajnie nie zdarza. Van Aert zajął tutaj trzecie miejsce. Czapki z głów.
I tenże sam Wout Van Aert na mecie. Nic dodać, nic ująć…
https://www.instagram.com/p/Bf5HYXiHW7r/
2. Romain Bardet na trasie. To ten w środku, z czymś (zapewne ze zrywką od żelu) w zębach. Najpierw przeskoczył z tyłu rozerwanego peletonu do przodu, potem nacisnął jeszcze mocniej i na 40 km przed metą urwał się grupie liderów. Jego koło złapał tylko Van Aert i gnali razem przez większość dystansu. Ostatecznie skończył drugi, choć prawdopodobnie mało kto na niego stawiał. Od czasu przegranej jazdy na czas w Marsylii, podczas ubiegłorocznego Tour de France, wciąż próbuje udowadniać, że jest pełnokrwistym walczakiem. Jeśli o mnie idzie: nie przepadam za nim, ale niezmiernie szanuję.
3. Tiesj Benoot. Ledwie o nim wspomniałem w przedwyścigowych wyliczankach faworytów, ale głównie dlatego, że liderował grupie Lotto-Soudal, a pomagać miał mu Tomasz Marczyński (o ile w ogóle w Strade Bianche można mówić o drużynowej pracy, bo z pewnością jest to jeden z tych wyścigów, gdzie kolarze są zdani niemal wyłącznie na siebie). Ale nie ja jeden popełniłem to zaniechanie, bo skok Benoot’a zignorowali też faworyci, przez co odjechał im wyścig. Tiesj najpierw wyrwał się do przodu, ciągnąc za sobą kilkunastu zawodników, ale współpraca się jakoś nieszczególnie kleiła, więc prawdopodobnie w którymś momencie rzucił „no to siema” i pojechał swoje, po największe osiągnięcie w karierze. Podobno we Flandrii ukuło się już nowe słowo: Fan-Tas-Tiesj 😉
BTW. Tiesj wygląda na tej focie na niezłego chojraka, bo warto pamiętać, że wczoraj było coś między 7 a 9 stopni Celsiusza i na dodatek dosyć mokro. Ale może to właśnie warstwa ochronna z błota była tą receptą na sukces?
https://www.instagram.com/p/Bf3ZD_uAeNM/
4. A’propos Tomka Marczyńskiego, to wydaje mi się jedną z najbardziej fotogenicznych postaci w peletonie, co wczoraj po raz kolejny potwierdził 😉
Kolarza z AG2R, widocznego na drugiej fotografii w secie rozpoznać nie sposób.
5. Faworyci wczoraj nie błysnęli na finiszu, ale to nie znaczy, że się solidnie nie ujechali. Dość powiedzieć, że wyścig ukończyło 53 ze 147 startujących. To również świadczy o tym, z czym musieli się zmierzyć.
Głowy nie dam, ale ten gość na zdjęciu poniżej przypomina Grega Van Avermaeta.
Tu na pierwszym planie Peter Sagan
https://www.instagram.com/p/Bf38hCFHZDh/
A tutaj w secie Peter Sagan, Wout Van Aert, wspomniany wyżej Greg Van Avermaet, Tiesj Benoot i Gianni Moscon.
Ten nietypowo pucułowaty jegomość na drugim planie, to nie kto inny, jak oblepiony błotem Michał Kwiatkowski. Swoją drogą, ta fota z dużym prawdopodobieństwem stanie się jedną z ikon Strade Bianche i kolarstwa w ogóle. Oto szosowy debiutant ogląda się na takich wyjadaczy, jak Kwiatkowski, Valverde, Dumoulin. Chapeaux.
W tym secie również jest kilka wspaniałych fotek.
Na deser jeszcze kilka ciekawych ujęć. Daniel Oss
https://www.instagram.com/p/Bf5pUofnC1j/
Tom Dumoulin
Robert Power, marnotrawiący płyny 😉
Marcus Burghardt
Czy takie tam landszafciki z trasy 😉
https://www.instagram.com/p/Bf3_FfHjsCv/
Ale żeby nie odnieść mylnego wrażenia, że taplanie się na rowerze w błocie to jest jakaś nietypowa rozrywka garstki panów, od czego mamy dżęder? 😉 Chwilę wcześniej toskańskie błocko rozjeżdżały również panie.
W tym nasza nieoceniona Kasia Niewiadoma, która po raz trzeci z rzędu na rynku w Sienie zameldowała się na drugim miejscu. Konsekwentna bestia 😉
Elisa Longo Borghini była wczoraj trzecia
A wygrała niesamowita Anna van der Breggen
Swoją drogą… odnoszę wrażenie, że panie jednak mimo wszystko brudzą się jakoś mniej? 😉
I jeszcze jedna ważna rzecz na koniec: po tegorocznej edycji Strade Bianche można odnieść wrażenie, że Toskania to jakaś paskudna, błotnista kraina. Nic bardziej mylnego: Toskania jest piękna. I mam w planach wybrać się tam na rower.