„La Primavera” wystartowała i… jeszcze ładnych parę godzin pojedzie.
Czasem ludzie się dziwią tej ekscytacji klasykami, ale myślę, że każdy, kto kiedykolwiek pojechał na rowerze nieco dalej, niż na niedzielną przejażdżkę, czuje respekt przed wyzwaniem, z jakim ci goście na rowerach się mierzą. Prawie 294 km (a licząc wraz ze startem honorowym ponad 300), ponad 7 godzin jazdy w deszczu, wietrze i temperaturze ok. 10 stopni, ze średnią prędkością w okolicach 40 kmh. To naprawdę robi wrażenie.
A na koniec jedna z najbardziej pasjonujących końcówek: podjazd na Poggio, szalony, kręty zjazd i finisz na via Roma w Sanremo.
W ubiegłym roku wygrał Michał Kwiatkowski i chyba nie ma nikogo, kto by po cichu nie liczył na powtórkę tego wyczynu. Ale chętnych do zwycięstwa jest znacznie więcej i właściwie trudno wskazać kogokolwiek, kto miałby większe szanse od innych. Piekielnie mocni są Sagan i Kwiatkowski. Ale groźny jest Demare, nieobliczalny Alaphilippe, przyczajony Van Avermaet, zmotywowany Gilbert, szybki Viviani – można wymieniać długo.
Ja liczę po cichu na to, że La Gazetta Dello Sport się nie pomyliła, przyznając po pięć gwiazdek Saganowi i Kwiato. Oglądanie rewanżu za ubiegłoroczny finisz będzie prawdziwą ucztą. Już szykuję paznokcie 😉