Jakiś czas temu, w jednej z wielu internetowych i niewiele w życie wnoszących dyskusji, użyłem sformułowania, że jesteśmy „zbyt poinformowani”. Nie pamiętam już dzisiaj, czy samo wpadło mi do głowy, czy gdzieś je zasłyszałem, to zresztą nie ma większego znaczenia. Ważne, że dziś wydaje mi się nader aktualne.
Informacja jeszcze nie tak dawno była cennym dobrem. „Kto ma wiedzę, ten ma władzę” – zwykliśmy mówić. Dziś przestała służyć opisywaniu świata i rozwojowi wiedzy, a stała się tanim budulcem, z którego każdy lepi swój świat takim, jakim chciałby go widzieć.
Nie potrzebujemy dziś wiedzy, potrzebujemy szybkiego newsa. Nie musi nawet być prawdziwy, bo i tak szybko przykryjemy go kolejnym. Nie musi nic objaśniać, bo w tej zabawie na ogół nie chodzi o to, żeby zbudować coś trwałego. Tym światem rządzi tylko jedna reguła: nasze musi być na wierzchu.
Trochę jak w karcianej grze w wojnę, która nie wymaga praktycznie żadnych umiejętności. Wystarczy, że na górze położymy mocniejszą kartę, żeby zebrać całą pulę. Prosta zasada: mam informację, to robię z niej natychmiastowy użytek. Wrzucam w social media, może chociaż przez chwilę będę dla kogoś „autorytetem”. Przecież „wiem”, bo gdzieś o tym przed chwilą przeczytałem. Wystarczy, że dołożę do tego jakieś zdanie od siebie, a i to nie za często. Czasem bardziej na miejscu będzie jakiś mocny epitet.
„Wiemy” dziś wszystko: o świecie, o polityce, o sporcie, o medycynie, o drugim człowieku, jego motywach, jego pragnieniach, jego czynach. Nieważne, czy prawdziwych, czy może zmyślonych, gdy to akurat pasuje do naszej „wiedzy”, którą musimy się podzielić z innymi. Jesteśmy szafarzami zasług i win – najczęściej innych ludzi, niezwykle rzadko swoich. Bo przecież „wiemy”. Przecież jesteśmy poinformowani.
Tak naprawdę nie wiemy nic.
I niczego w tym świecie i w życiu nie osiągniemy, dopóki nie zdamy sobie w końcu z tego sprawy.
Z dedykacją dla tych wszystkich, dla których cisza i zaduma nad śmiercią prezydenta Gdańska, pana Pawła Adamowicza, okazały się zbyt przytłaczające, by nie poczuli potrzeby „wyjaśnienia” światu, kto ponosi za to odpowiedzialność…