Na pierwszy rzut oka nie będzie to wpis o kolarstwie czy rowerzystach. Ale pozory mylą, choć o tym za chwilę…
A zaczęło się od lektury pewnego tweeta, zamieszczonego wczoraj przez jednego ze znanych dziennikarzy sportowych:
W pierwszej chwili uniosłem brew, ale za moment przyszły mi do głowy dwie refleksje. Pierwsza: że oderwanych od rzeczywistości ludzi, którzy sądzą, że świat jest w gruncie rzeczy dobry i tylko z rzadka coś mu nie wychodzi, jest niestety w naszym kraju znacznie więcej, niż jeden dziennikarz. Mogę się założyć, że podobnych „strzałów” byłoby znacznie więcej, gdyby z takim pytaniem przejść się słonecznym popołudniem przez Marszałkowską.
Druga: że nawet te porażające swą wielkością rzeczywiste liczby na nikim już nie robią większego wrażenia. Wystarczy przecież jeden świąteczny weekend, by media nakarmiły nas informacją o tysiącach zatrzymanych za jazdę na podwójnym gazie. Informacją, do której już przywykliśmy i którą na co dzień puszczamy mimo uszu, bo w końcu ile razy można czytać o tym samym? 18 tysięcy przez całe wakacje? Nic nowego…
Ale włos na grzbiecie zjeżyła mi dopiero lektura komentarzy do tego tweeta, z których wynika z grubsza rzecz biorąc tyle, że w sumie nic się nie stało, nie ma żadnego problemu, a te ponure statystyki to wyłącznie kwestia złej definicji „pijanego kierowcy”. No bo przecież na zachodzie obowiązuje 0,5 promila, a bywają nawet kraje, gdzie dopuszczone jest 0,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, więc nasze 0,2 plus policyjne akcje „trzeźwy poranek” to nic innego, jak podkręcanie statystyk.
Dziękuję, można się rozejść. A jakby komuś ciągle się wydawało, że ponad 18 tysięcy zatrzymanych „po pijaku” za kierownicą to dużo, to powinien pamiętać, że do tych statystyk zaliczani są również pijani rowerzyści, więc już w ogóle nie ma sprawy. No i niech rzuci kamieniem ktoś, kto nigdy nie wsiadł za kółko po jednym piwie.
Spoko. Rozumiem. Jedno małe piwo. Trzy tysiące zabitych rocznie to też w sumie małe piwo. A poza tym przecież każdy kiedyś musi umrzeć, więc o co w ogóle ta awantura?
No nie wiem. Mnie to jednak mimo wszystko przeraża, bo skoro jesteśmy tacy świetni i jedno piwo to nie problem, to dlaczego od lat mapa UE pod względem liczby wypadków wygląda tak?

Ktoś pewnie powie w tym momencie: „Ale zaraz, zaraz! Przecież to nie jest mapa wypadków, spowodowanych piciem alkoholu!” i z punktu widzenia statystyki zapewne będzie miał rację. Problem pojawia się wtedy, kiedy ze statystyki wrócimy do realnego życia, bo dopiero w nim objawia się tak naprawdę to, co mamy w głowach i czemu dajemy wyraz w tego typu dyskusjach: nasz egoizm.
Ktoś zupełnie niedawno, przy okazji tragicznej burzy w Tatrach, użył bardzo ciekawego określenia: „bomisizm”. Bardzo mi się podoba, bo doskonale oddaje to, co drzemie – niestety – w większości z nas: „bomisię: należy / spieszy / podoba / chce” i tak dalej. „Bomisizm” nas konstytuuje. Moja osobista korzyść jest zawsze ważniejsza od korzyści wspólnoty. Co więcej: moje „bomisię” czuję się zobowiązany na każdym kroku demonstrować, bo tylko dzięki temu mogę zdobyć należny mi szacunek i właściwe miejsce w hierarchii.
„Bomisizm” na naszych drogach jest widoczny najlepiej, a w takich dyskusjach, jak pod przytoczonym tweetem, jest później doskonale usprawiedliwiany. „Bomisię” nic nie stanie, kiedy wypiję jedno piwo, „bomisię” ono należy po ciężkiej pracy, z której będę wracał na złamanie karku, „bomisię” spieszy.
Kiedyś tutaj opisywałem chillout, panujący na drogach Danii, gdzie wszyscy jadą 80 kmh i wszyscy dojeżdżają na czas do celu. Przy okazji żyją w znacznie czystszym kraju, bo każdy Duńczyk doskonale wie, że jazda ze stałą, nieprzesadnie dużą prędkością, to mniejsze spalanie i mniejsze zanieczyszczenie. Przy okazji ciekawostka: stosunkowo zamożni Duńczycy wcale nie potrzebują do przemieszczania się drogich samochodów z wielkimi silnikami, większość jeżdżących po ich drogach pojazdów, to auta klasy średniej. W Polsce jak nie odjedziesz ze skrzyżowania z piskiem opon i rykiem swoich 200 koni mechanicznych, to jakbyś się publicznie przyznał do problemów z erekcją. Efekty? W Danii na drogach ginie średnio 30 osób na milion mieszkańców. W Polsce – 75.
I teraz wracamy do tych przeklętych statystyk, rzekomo zawyżanych przez nasze nieszczęsne 0,2 promila i „trzeźwe poranki”. Co powie statystyczny Polak na to zestawienie liczby ofiar w Polsce i Danii? Że w Polsce ginie nieco ponad dwa razy więcej ludzi, niż tam. Ale czy aby na pewno?
Te 30 osób na milion mieszkańców, przy 5 milionach Duńczyków daje jakieś 150 ofiar rocznie. 75 ofiar na milion mieszkańców w Polsce daje blisko 3.000 rocznie. Nie dwa, a dwadzieścia razy więcej!
3.000 ofiar to również 3.000 niepotrzebnych pogrzebów, za które ZUS wypłaca zasiłek. To również ponad 1.500 osób w wieku produkcyjnym, które z dnia na dzień znikają z rynku pracy (ponad 55% ofiar to osoby w wieku 25-64 lata). To także w większości z tych przypadków wypłacane rodzinom przez długie lata renty, na które również się składamy. A przecież mówimy tu tylko o zabitych, nie licząc kosztów leczenia dziesiątek tysięcy rannych.
Płacimy za to miliardy złotych. Ale o tym wszystkim nikt z nas nie myśli, kiedy sięga po „tylko jedno piwo”, „bomisię” wydaje, że to przecież wina naciąganej statystyki. Już nie mówiąc oczywiście o tym, że to są również tysiące zupełnie niepotrzebnych dramatów.
I tak każdego roku, od lat.
„Bomisię” spieszyło. „Bomisię” chciało napić z kolegami. „Bomisię” wydawało, że zdążę na „późnym żółtym” lub „wczesnym czerwonym”. „Bomisię” zdawało, że nie jadę tak szybko, albo że ten gość na rowerze jest jeszcze daleko.
Ale przede wszystkim: „bomisię” nie chciało pomyśleć o innych. Bo JA jest przecież najważniejsze, bez względu na koszty i ofiary.
PS. Tak, ten wpis również jest o rowerzystach. Zwłaszcza o tych, którym „jedno piwo” nie szkodzi w połowie drogi, więc nie czekają z nim do powrotu, „bomisię” przecież w upale pić chce. A że niektórzy już nie wracają? No cóż… przecież to kwestia statystyki.
Bardzo dobry tekst! Tym samym smutny bo opisujący duży problem Polaków coraz częściej zamiatamy pod przysłowiowy dywan. Myśle że niewiele się w tej kwestii zmieni przy obecnym systemie karnym, który nie traktuje jakoś surowo pijanych uczestników ruchu drogowego. A szkoda…
PolubieniePolubienie