Easy come, easy go?

Można by w gruncie rzeczy powiedzieć: „nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”, ale mimo wszystko trochę żal. I może wykażę się tutaj niepoprawnym optymizmem, ale wiedząc, że przyszłość jest raczej niewyraźna, widzę tu jeszcze jakieś światło w tunelu. I mam nadzieję, że to nie to, o czym w tej chwili pomyśleliście 😉

Po pierwsze: jeśli się nie mylę, to żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Wprawdzie prezes Dariusz Miłek zastrzegł, że nie drgnie mu powieka, gdy będzie musiał podpisać kwity o likwidacji lub wygaszaniu projektu CCC Team, ale jednocześnie podjęcie, a przynajmniej zakomunikowanie ewentualnych decyzji odłożył o kilka tygodni. To daje jakiś cień nadziei, choć trzeba sobie jasno powiedzieć, że ostatni miesiąc nie był szczególnie łaskawy dla optymistów.

Po drugie: nawet zakładając ów pesymistyczny scenariusz, trzeba sobie będzie zdawać sprawę z tego, że kolarstwo – przynajmniej po tej stronie ekranu – wciąż jest tylko rozrywką. Życie, które wiosną 2020 roku postanowiło nas nieco wychłostać, toczy się tak naprawdę w zupełnie innym miejscu. I nieco inne sprawy będą teraz ważniejsze, przynajmniej przez jakiś czas.

Warto jednak na tę sprawę – jak zresztą na każdą inną – spojrzeć z kilku punktów widzenia.

Przede wszystkim warto pamiętać, że na władzach każdej spółki, a już szczególnie jeśli jest to spółka publiczna, ciążą pewnego rodzaju obowiązki. Jednym z nich jest dochowywanie należytej staranności w zarządzaniu. W dużym uproszczeniu oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli dokonuje się przeglądu rewirów, które w sytuacji kryzysowej mogą podlegać procesom restrukturyzacji, to muszą temu procesowi podlegać wszystkie obszary działalności, a nie tylko te, które zarząd lub szef rady nadzorczej lubią nieco mniej.

Mówiąc wprost: jeśli CCC z powodu zamkniętych sklepów ma kłopoty z utrzymaniem płynności, to nie może machnąć ręką na wydatki, związane ze sponsoringiem drużyn kolarskich. Tym bardziej, jeśli te akurat nie realizują zadań, związanych z promowaniem marki. Władzom spółki mogłaby za taką niegospodarność grozić nawet odpowiedzialność karna.

Jest więc dzisiejsza informacja w pewnym sensie sygnałem dla inwestorów, że władze firmy niezmiennie robią po prostu co do nich należy.

Ale właściciel CCC w innym miejscu mówi:

„Niemoralnym byłoby redukować koszty pracownicze pomijając w tym kolarzy”.

To zdanie wydaje mi się absolutnie kluczowe w całej wypowiedzi i ja go czytam jako przekaz, skierowany przede wszystkim do pracowników spółki: „będziecie potraktowani sprawiedliwie i nie będziecie pracować na tych, którzy nie pracują na was”. Nie wiem, czy prezes Miłek to zdanie o moralności wymyślił sam, czy ktoś mu to podpowiedział, niemniej chapeau bas!

Dzisiejsza zapowiedź jest zatem podwójnie istotna pod względem komunikacyjnym. Raz: jest przekazem dla inwestorów, mówiącym „czuwamy nad wszystkim i w naszym zarządzaniu nie ma białych plam”, a dwa: jest to sygnał dla pracowników, że nie ma też świętych krów.

W tym miejscu można by też wspomnieć o dobrym punkcie wyjścia do renegocjacji kontraktów z kolarzami i zespołem sportowym, ale wydaje mi się to sprawą tak oczywistą, że nie ma sensu się w tym zagłębiać. Cięcia dotkną zapewne wszystkich.

Jest jeszcze jedna rzecz, która daje cień nadziei, że ten projekt mimo wszystko nie skończy się tak nagle, jak się – ku naszej uciesze – rozpoczął. Wydaje mi się bowiem (z naciskiem na owo „wydaje”), że nagłe wycofanie się CCC z projektu sponsoringowego przyniosłoby jedynie bardzo krótkoterminowy efekt, a sporo długoterminowych perturbacji, bo koniec końców komunikację po kryzysie trzeba by budować zupełnie od nowa.

W skali całego biznesu CCC też nie byłoby to działanie, które byłoby w stanie uratować całą firmę, potrzebującą do utrzymania działalności nie kilkunastu milionów oszczędności, ale raczej setek milionów przychodów.

No chyba – czego niestety również nie można wykluczyć – rozmiar kryzysu byłby tak ogromny, że CCC byłoby zmuszone do całkowitego zniknięcia z rynku.

A wtedy? No cóż… Z punktu widzenia kibiców kolarstwa pozostanie nam tylko ze smutkiem westchnąć, wspominając miłą, choć krótką przygodę z World Tourem.

Przygodę, na którą – obiektywnie rzecz biorąc – kompletnie zdezorganizowane polskie kolarstwo nieszczególnie sobie zasłużyło.

Easy come, easy go. A życie – miejmy nadzieję – jakoś potoczy się dalej.

Foto: Getty Images

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.