Persona non grata

Gdyby komuś było mało zawiłości, związanych z wciąż nierozstrzygniętą sprawą pozytywnego wyniku Chrisa Froome’a, to kolarscy oficjele zamiast grać na uspokojenie emocji, dolewają oliwy do ognia. Jeden przekonuje, że na szybką odpowiedź liczyć nie należy, drugi grozi strzelaniem z armaty do wróbli i roztacza wizję wykluczenia Froome’a z Tour de France.

Prawdopodobnie obaj zasypiają z poczuciem dobrze wykonanej roboty, a tymczasem kibice wciąż czują się zamknięci w ciasnym pokoju bez okien i odpowiedzi. I kiedy już zaczyna na dobre walić stęchlizną, UCI proponuje prześwietlanie rowerów. Jakby to był dziś najpoważniejszy problem.

Tak sobie o tym podywagowałem tutaj.

Spoiler alert! Humoru to raczej nikomu nie poprawi…

 

Foto: mfcanseco / Flickr

Studniówka ASAP-u.

Jeśli dobrze liczę, to za moment minie dokładnie sto dni od chwili, w której ujawniono wyniki kontroli antydopingowej Christophera Froome’a po 14. etapie Vuelty, gdzie stwierdzono dwukrotne przekroczenie dopuszczalnego stężenia salbutamolu. Sto dni od ujawnienia i coś około dwustu od samego zdarzenia, a tymczasem prezydent UCI na pytanie „kiedy poznamy jakąś decyzję w sprawie Froome’a?” z rozbrajającą szczerością odpowiada, że niestety prawdopodobnie nieprędko, ale oczywiście „tak szybko, jak to tylko możliwe”. Krótkie video z rozmową z Davidem Lappartientem, w której padły te wiekopomne słowa, opublikowała dzisiaj La Gazetta dello Sport.

I pewnie nie byłoby nic szczególnie niepokojącego w tej sytuacji, gdyby nie fakt, że do startu Giro d’Italia pozostało tych dni już tylko czterdzieści i cztery. Prawdopodobieństwo, że jakąkolwiek decyzję poznamy jeszcze zanim kolarze staną na starcie w Jerozolimie, przy takim rozumieniu pojęcia „as soon as possible” jest bliskie zera, co zresztą bez ogródek przyznaje sam Lappartient.

Sprawa prosta nie jest, choćby z tego powodu, że przepisy UCI i WADA nie wymagają w takiej sytuacji zawieszenia zawodnika, a jedynie zobowiązują zespół do złożenia szczegółowych wyjaśnień (pisałem o tym nieco szerzej tutaj). Istnieje też jakieś (niewielkie) prawdopodobieństwo, że wyniki rzeczywiście mogły mieć podłoże metaboliczne, choć z drugiej strony wszystkie wcześniejsze podobne przypadki, na których opierać się miała linia obrony Sky i Froome’a, kończyły się stwierdzeniem naruszenia przepisów antydopingowych.

Czym dłużej ta cała heca trwa, tym bardziej zachodzę w głowę, o co w tym wszystkim może chodzić i komu zależy na przeciąganiu tej procedury?

Z punktu widzenia Sky nie ma to najmniejszego sensu, bo reputacja „czystej” grupy i jej mit założycielski już dawno legły w gruzach. Od strony wizerunkowej i komunikacyjnej o wiele bardziej korzystne byłoby szybkie dopalenie tego tematu i przysypanie go jakimiś pozytywnymi informacjami. Nie podejrzewam też, żeby w grę wchodziły jakieś zobowiązania sponsorskie i konieczność prezentowania Froome’a w oku kamery, z perspektywą anulowania wyników w tle, bo w komunikacji i budowaniu zaufania do marek liczy się nie tylko czas ekspozycji, ale również kontekst, a ten jest zdecydowanie negatywny. Na komunikację, budowaną wedle zasady „nie ważne jak mówią, byle nie przekręcali nazwiska” może sobie pozwolić producent wędlin spod Nowego Sącza, ale nie globalne koncerny, a już tym bardziej takie, które profesjonalnie zajmują się komunikacją i dystrybucją informacji, więc wiarygodność jest z definicji wpisana w ich DNA. Z tego punktu widzenia Team Sky wyświadcza swojemu tytularnemu sponsorowi niedźwiedzią przysługę.

Po części rozumiem obawy UCI, bo zła decyzja z dużym prawdopodobieństwem pociągnie za sobą postępowanie przed Trybunałem Arbitrażowym, a później – niewykluczone – przed sądami cywilnymi, co się może skończyć poważnym rachunkiem do uregulowania przez organizację, która groszem przesadnie nie śmierdzi. Ale mimo wszystko mam wrażenie, że brak decyzji to również decyzja, która na koniec może się okazać dużo bardziej brzemienna w skutkach. I nie mówię tylko o tym, że znów trzeba będzie kreślić tabele wyników (swoją drogą: do mety w Rzymie jeszcze ponad dwa miesiące, a my ciągle zakładamy, że spośród 176 zawodników zwycięży akurat Froome), ale gdyby tak się stało, to cała dyscyplina odbyłaby szybką podróż w czasie do roku 2012, czego konsekwencje prawdopodobnie byłyby bardziej dotkliwe, niż ewentualne odszkodowania dla skrzywdzonego zawodnika.

Tymczasem obie strony tkwią w tym klinczu i jedyne, co się zmienia, to definicja „ASAP” – dziś już rozciągnięta do stu dni. Kiedy licznik się zatrzyma i poznamy jakąś odpowiedź? Powtarzając za Lappartientem: „I don’t know, to be honestly…”.

Foto: activetrainingworld.co.uk / Flickr

Incepcja

Właściwie to trochę wpis o wpisie, bo z ostatniej notki wywiązała się wielce interesująca i (co nie mniej ważne) bardzo kulturalna dyskusja. Szczerze polecam, bo okazało się, że w stosunkowo wąskim gronie i w oparciu o to samo źródło, można dojść do bardzo odległych od siebie wniosków. I jednocześnie bardzo pouczających.

Zatem zapraszam:

Spróbowałem sobie to wszystko poukładać później w głowie i wyszła mi z tego ni mniej, ni więcej, ale taka oto konkluzja, że kolarstwo przez ostatnie lata poczyniło gigantyczne postępy w walce z problemem dopingu, ale… mało kto o tym wie.

Mam pewną teorię na ten temat, o czym napisałem tutaj. Też zapraszam 🙂

Clouds above the SKY

Rzeczywistość wokół Team Sky rysuje się z dnia na dzień coraz bardziej niewyraźnie, a mit założycielski zespołu, który budowany był wokół idei „zero tolerancji” dla dopingu i nieuczciwej walki, można już powoli odkładać na półkę – nomen omen – z mitami. „Zero tolerancji” od dłuższego czasu jest pod lupą dziennikarzy, UCI i WADA, trzeba więc przyznać, że definicja „zera” zrobiła się tu nagle dość pojemna… Teraz owo „zero” obejrzeli sobie jeszcze członkowie komisji brytyjskiego parlamentu, a ich wnioski chyba nieszczególnie przypadną do gustu miłośnikom kolarstwa w wykonaniu Niebiańskich. Long story short: brytyjscy parlamentarzyści wykazali, że i owszem: Team Sky zgodnie z regułami stosował się do regulacji WADA w zakresie tzw. wyłączeń terapeutycznych (TUE), ale niekoniecznie w celach leczniczych, ale raczej po to, żeby jego podopieczni na trasie spisywali się po prostu lepiej. Czyli, tłumacząc z polskiego na nasze: nie złamał reguł, ale dość poważnie je ponaginał.

Dość obszernie i bardzo klarownie zostało to opisane „po naszymu” tutaj, a w oryginale np. tutaj. Zainteresowanym polecam lekturę, bo ja właściwie nie do końca o tym chciałem…

Bardziej interesujące jest dla mnie to, czy rykoszetem tych wątpliwości nie oberwą „nasi”, czyli jeżdżący w barwach Team Sky Michał Kwiatkowski, Michał Gołaś i Łukasz Wiśniowski? Wprawdzie na razie pod lupą są głównie działania grupy z lat 2010 – 2013, a Kwiatkowski i Gołaś dołączyli do Sky w roku 2016 (Wiśniowski jeszcze rok później), ale już przypadek Froome’a dotyczy Vuelty w 2017 r. No i znowu: żaden z Polaków w tym wyścigu nie startował, więc pytanie, czy aby na pewno to błoto powinno się do nich przyklejać?

Problem w tym, że kibice wiedzą swoje, a niestety wszystkie te działania Sky sprzed lat niepokojąco sprawiają wrażenie rozwiązań systemowych. Miłośnikom spiskowej teorii dziejów wiele więcej do szczęścia nie potrzeba, by na tę okoliczność w dopingu wytarzać wszystkich, którzy kiedykolwiek zbliżyli się do autokaru Sky, nie wyłączywszy jego kierowcy.

Dlatego tak bardzo ważne wydaje mi się unikanie gdybania i cierpliwe wyjaśnianie, że po pierwsze: w sporcie również obowiązuje coś w rodzaju zasad domniemania niewinności, a po drugie: choć kolarstwo jest de facto dyscypliną drużynową, to wyniki są indywidualne i nie obowiązują tutaj (a przynajmniej nie powinny) żadne reguły zbiorowej odpowiedzialności.

Oczywiście otwartym pozostaje pytanie, czy nasi kolarze postąpili dobrze, wiążąc się z zespołem, działającym na granicy sportowej etyki i czy przypadkiem świadomie nie narazili się na wzięcie odpowiedzialności za ewentualne grzechy zespołu?

Nie wydaje mi się. Po pierwsze dlatego, że – jeśli nie zawodzi mnie chronologia zdarzeń – cała sprawa ujrzała światło dzienne pod koniec 2016 roku, czyli już po pierwszym sezonie jazdy w barwach Sky Kwiatkowskiego i Gołasia (i chyba już po podpisaniu kontraktu przez Łukasza, o czym pierwsze wzmianki są z lipca 2016). Po drugie: nawet jeśli przyjąć założenie, że Kwiato był już świadom sytuacji, gdy w ubiegłym roku przedłużał kontrakt, to jego podpisanie nie oznacza z automatu zgody na branie udziału w tym procederze. Wprost przeciwnie: jestem skłonny się zakładać, że fokus Kwiatkowskiego na wyścigach klasycznych i maksymalnie tygodniowych etapówkach, jest przynajmniej po części próbą oddalenia presji wyniku za wszelką cenę w Wielkich Tourach (chociaż to już gdybanie, a miałem tego unikać…).

W każdym razie chodzi mi o coś takiego, że świadomość faktu, że np. pracodawca porusza się gdzieś na granicy dopuszczalnej prawem optymalizacji podatkowej nie oznacza z automatu, że pracownik nie może uczciwie i z zaangażowaniem wykonywać swojej roboty. Wydaje mi się, że właśnie na tłumaczeniu kibicom tego typu niuansów powinny się skupić działania mediów, żebyśmy później po każdej relacji z wyścigu nie musieli czytać komentarzy, że „przecież i tak wiadomo, że wszyscy jechali na koksie”.

Dlatego akurat w tego typu sprawach jestem gorącym orędownikiem powściągania emocji i cierpliwego czekania na ustalenie faktów. Tylko o nich dyskusja wydaje mi się wartościowa. Reszta jest już tylko biciem piany.

 

Foto: Jaguar MENA / Flickr

 

Vuelta a España. Wyścig Froome’a, ostatni etap Trentina, pożegnalne show Contadora

Christopher Froome zwyciężył 72. edycję Vuelta a España, zapisując się w historii jako jeden z nielicznych kolarzy, którzy wygrali dwa wielkie toury w jednym roku. Ale show skradł mu żegnający się z zawodowym peletonem Alberto Contador, atakując gdzie tylko się dało, walcząc nawet o pojedyncze sekundy (niekiedy również je tracąc), a na koniec wygrywając 20. etap na ścianie Alto de L’Angliru. Bardzo udana – również da polskich kolarzy – Vuelta a España przechodzi do historii.

Więcej tutaj: http://www.sport.pl/kolarstwo/7,64993,22353711,vuelta-a-espana-wyscig-froome-a-ostatni-etap-trentina-pozegnalne.html

Vuelta a España. Krajobraz po czasówce

Tylko kataklizm albo wyjątkowa słabość pod Alto de L’Angliru mogą odebrać Froome’owi zwycięstwo w wyścigu dookoła Hiszpanii. Patrząc na formę Brytyjczyka i motywację jego zespołu, można się spodziewać, że na ostatnich etapach Vuelty prawdopodobnie będziemy oglądać już tylko walkę o pozostałe miejsca na podium. Wiele wskazuje na to, że kolarz Sky sięgnie po raz pierwszy po zwycięstwo w dwóch wielkich tourach w jednym sezonie.

Więcej tutaj: http://www.sport.pl/kolarstwo/7,64993,22330071,vuelta-a-espana-krajobraz-po-czasowce.html

Vuelta odzyskanych nadziei i szans.

Rafał Majka pokazał nam dzisiaj najpiękniejsze oblicze sportu. Udowodnił, że nie ma rzeczy niemożliwych, kiedy się tylko wierzy w sukces i wytrwale do niego dąży. Na przekór wszystkiemu, co staje na drodze.

Więcej: http://www.sport.pl/kolarstwo/7,64993,22316798,vuelta-odzyskanych-nadziei-i-szans.html

Tomasz Marczyński i Paweł Poljański. Rozbłysk polskich gwiazd w Vuelta a Espana

Sport bywa okrutny, gdy po miesiącach lub latach ciężkiej pracy i przygotowań jeden drobny błąd, a czasami zwykły pech, odbiera zawodnikowi szansę na sukces. I bywa wspaniały, gdy z nawiązką wynagradza lata walki o przetrwanie i zaufanie szkoleniowców. Tomasz Marczyński – kolarz, przed którym wielu widziało już tylko schyłek kariery, przeżywa właśnie chwile swojego odrodzenia i sportowej chwały, po raz drugi sięgając po etapowe zwycięstwo w Vuelta a Espana.
 Więcej: http://www.sport.pl/kolarstwo/7,64993,22310722,tomasz-marczynski-i-pawel-poljanski-rozblysk-polskich-gwiazd.html

Pierwszy tydzień Vuelta a Espana potwierdza przewidywania: to najciekawszy wyścig w tym sezonie

Po pierwszym tygodniu hiszpańskiego wyścigu dorobek polskich kolarzy powiększył się o zwycięstwo etapowe Tomasza Marczyńskiego, dwa drugie miejsca Pawła Poljańskiego, trzecie miejsca Rafała Majki i nagrodę dla najaktywniejszego kolarza dla Przemysława Niemca. Jeszcze nie tak dawno takie wyniki bralibyśmy w ciemno, dziś niektórzy kibice czują niedosyt. Niesłusznie.

Więcej tutaj: http://www.sport.pl/kolarstwo/7,64993,22289648,pierwszy-tydzien-vuelta-a-espana-potwierdza-przewidywania-to.html